Kobieta we mgle
Bylo juz zimno, pamietam że przesuwające się jesienne słońce stopniowo nagrzewało zziębniętą zieleń. Wejście w zarośla wiązało się z natychmiastowym zmoczeniem ubrań. Plan był taki by odnaleźć moment, w którym uda się wprowadzić trochę dodatkowego światła z pomocą blendy ale całą scenę trzymać jeszcze w cieniu.
To miało pomóc odciąć sylwetkę od ponurego tła. Ostatnim elementem była świeca dymna, mieliśmy kilka wariantów kolorystycznych. Ostatecznie najlepiej sprawdził się biały. Po szybkiej i energicznej akcji cała okolica spowiłą się lekką, dymną mgłą która uwydatniła promienie słońca układające się w słupy światła.
Nie umiem sobie przypomnieć jak nazywa się ta trzymana w ręku roślina. I mimo że pytałem o to wiele razy zawsze zapominam. Pamiętam jednak i nigdy nie zapomnę tego dnia, to był idealny dzień ze wspaniałymi ludźmi, to była jesień w Darmstadt.
Kobieta we mgle.