Na pograniczu lasu i miasteczka, gdzie natura zaczynała się przeplatać z ludzką działalnością, stała opuszczona fabryka. Jej masywna bryła, wyraźnie podzielona na dwa skrzydła, górowała nad okolicą. Liczne wejścia, świadczące o burzliwej historii budynku, zapraszały do wnętrza. To miejsce, które odwiedziłem już wcześniej, kryło w sobie tajemnice i potencjał fotograficzny.
Wybraliśmy przestronną salę na środkowym piętrze jako bazę wypadową. Choć upewniliśmy się, że jesteśmy sami, atmosfera była przesycona niepokojem. Świeże ślady obecności innych ludzi - butelki, odciski butów, a nawet akty wandalizmu - przypominały nam, że nie jesteśmy jedynymi gośćmi w tym opuszczonym miejscu. Każdy chrupnięty pod butem kawałek szkła lub skrzypnięcie drzwi nasilało poczucie, że jesteśmy obserwowani.
Inspiracją dla naszej sesji zdjęciowej został opuszczony budynek, który stał się sceną mrocznego porwania. Pragnąłem uchwycić moment dehumanizacji i przemiany człowieka w przedmiot. W alternatywnej rzeczywistości, stworzonej w murach tego obiektu, chciałem przedstawić proces przemieszczania 'towaru' między piętrami, jego transformację i brutalne traktowanie.
Centralnym elementem koncepcji był czarny, samoprzylepny bandaż. To on odegrał kluczową rolę w pozbawieniu dziewczyny człowieczeństwa. Zasłonięte oczy i usta pozbawiły ją możliwości wyrażania emocji, a ciało, skrępowane bandażami, stało się niczym bezwolny pakunek. W ten sposób chciałem podkreślić jej całkowitą zależność od otoczenia. Sam bandaż ze względu na swoje medyczne pochodzenie mimo zastosowań bondage dawał coś co można chyba okręslić jako "kliniczna estetyka".
Proces transofrmacji w towar rozpoczeliśmy od głowy. Modelka, pozbawiona wzroku, chwilę potem rąk i finalnie nóg. Bondage, który odrobinę przypomina amputację, pozwala kroczyć na czworakach. Od tej pory przez resztę czasu była przenoszona między pomieszczeniami, pozostając całkowicie zdana tylko na słuch. To doświadczenie było dla niej zarówno fizycznym, jak i psychicznym wyzwaniem.
Oczywiście, cała akcja była kontrolowana i między zdjęciami służyliśmy ciepłym kocem, robiliśmy przerwy. Atmosfera na planie była przyjazna i cały ten czas przeplatał się miedzy zdjęciami, rozmowami i śmiechem. Czy dobrze się bawiliśmy? Jednogłośnie tak.
W sterylnym wnętrzu, gdzie chłodne światło odbijało się od błyszczących kafli, stworzyliśmy intymny teatr. Centralnym punktem sceny był odpływ, nad który trwała dziewczyna, ustawiona niczym rzeźba. Jej sylwetka, oświetlona subtelnym różem, zdawała się unosić nad chłodną podłogą, tworząc kontrast między kruchością ciała a surowością otoczenia. Zdjęcia miały oddać tę ambiwalencję - piękno i niepokój, estetykę i dyskomfort, wszystko w jednym kadrze.
Surowa, industrialna atmosfera pomieszczenia nasuwała wizję chłodni mięsa, gdzie człowiek staje się bezosobowym przedmiotem, kolejnym elementem na taśmie produkcyjnej.
Ciemna piwnica była głównym planem zdjęć. Porzucone wózki paletowe i towarowa winda tworzyły surrealistyczny krajobraz, gdzie pionowy świat windy i poziomy świat wózków splatały się w niepokojący taniec. Dziewczyna, osadzona na jednym z wózków, była jak pionek w bezlitosnej grze losu. Jej bezruch w tym klaustrofobicznym wnętrzu potęgował poczucie izolacji i bezradności, podkreślając zależność od tajemniczego oprawcy.
Niemal całkowita ciemność panująca w piwnicy potęgowała uczucie strachu i dezorientacji. Jej rozszerzone źrenice bezskutecznie poszukiwały choćby iskry światła. Nawet gdyby ono się pojawiło, byłoby zasłonięte przez bandaż, który zakrywał większośc jej głowy. Na tym etapie znała swoje położenie tylko na podstawie tego co jej powiedzieliśmy. Musiałem polegać na jej zaufaniu, ona musiała polegać na tym jak opisywaliśmy jej świat zewnętrzny.
Chciiałem stworzyć atmosferę klaustrofobii i niepokoju. Dlatego posłużyłem się kodem kolorów i oświetlenie windy zostało dobrane tak, aby rzucało na nią złowieszczy, czerwony blask. Z kolei dziewczyna doświetlona została zimnym światłem, które podkreślało jej strach i bezradność - dało to dodatkową pewną separację od tła.